– Ależ było bez Was pusto! – wzdycha głęboko pani Aniela, którą Piotrek nazywa czasem w myślach Anielicą. Bo zawsze ma na twarzy uśmiech, i jakieś dobre słowo szepnie, a i z kłopotów wybawi. Pomoże znaleźć zaginiona bluzę, poda chusteczkę, a nawet i zadzwoni minutkę później na lekcję, żeby uchronić ucznia przed spóźnieniem. Mówi, że taka cisza, jakiej doświadczyła w szkole w czerwcu, to doprawdy do niczego niepodobne.
– Pustki są dobre na pustkowiu! – kwituje.
– Albo na pustyni! – dodaje Pola, bo takie gry słowne, to jak wiadomo, jej specjalność.
Dzisiaj szkoła nie przypomina już ani pustelni, ani pustkowia, ani pustyni. Jest gwarno i wesoło. Choć duch koronawirusa unosi się w powietrzu. Na twarzach maseczki, albo przyłbice, na ścianach plakaty dla dzieci i dla rodziców z zasadami bezpiecznego zachowania. Punkty do dezynfekcji rąk.
U niektórych dzieci wywołuje to chyba strach. A może to po prostu niepokój związany z pierwszymi dniami w nowym miejscu. Pola, choć też debiutuje jako szkolak – sama się tak nazwała przy okazji zakończenia przedszkola – czuje się tu nieco pewniej niż koleżanki i koledzy.
Jedna dziewczynka jest wyraźnie zdezorientowana i onieśmielona. Stoi przy ścianie i z dystansu przygląda się innym uczniom. Podobnie jak chłopiec obok niej. Ma wzrok wbity w ziemię i chyba zbiera mu się na płacz. To trudna sprawa być w nowym miejscu, wśród obcych ludzi. Pola zna szkołę, bo wcześniej odwiedzała tu Piotrka. Wie, gdzie są szatnie, gdzie toaleta, a nawet gdzie pokój nauczycielski i sala gimnastyczna. Zna też twarze niektórych dorosłych – rodziców i pracowników szkoły. Ale która z nich jest twarzą wychowawcy albo wychowawczyni? Tego nie wie, a jest bardzo ciekawa.
Gdy pojawia się nauczycielka, Pola z mamą rzucają sobie uśmiechnięte spojrzenia. To przecież ta energiczna dziewczyna, z którą dosłownie chwilę temu rozmawiały przed szkołą.
Przyjechała na rowerze, w kasku, roześmiana. Zagadnięta przez POGodną Mamę, chętnie opowiadała, że bez roweru nie wyobraża sobie życia, że uwielbia na nim jeździć zarówno dla relaksu, jak i wtedy, gdy liczy się czas i trzeba się po prostu przemieścić z punktu A do punktu B – czy to do pracy, czy na zakupy, gdziekolwiek się da, a nawet jak się na pierwszy rzut oka nie da, to i tak próbuje.
Po sposobie w jaki się wypowiadała, było naprawdę widać, że rower uwielbia. Przyznała też, że ma nadzieję zarazić tą pasją uczniów w swojej nowej klasie. I teraz okazuje się, że gdy mówiła o swoich uczniach, chodziło między innymi o Polę. Bo ta miła dziewczyna, to pani Agata, wychowawczyni klasy pierwszej.
Pola bardzo się cieszy, bo wygląda na to, że z taką nauczycielką, czeka ją wiele dobrych chwil. Sporo nauki – to pewne, ale w przyjaznej, pogodnej, ciepłej atmosferze. Już teraz to widać. Pani Agata zaprasza dzieci do utworzenia kręgu, w którym każdy będzie widział wszystkich kolegów i koleżanki. A potem grają w poznawanie swoich imion. To wcale nie tak łatwo zapamiętać tyle nowych twarzy i imion na raz.
Jest Zuzia z długimi warkoczami, jest Antek w dużych okularach i długich kręconych włosach, Krzysiek jest chyba najwyższy ze wszystkich, a Marta ma wspaniałe ognistorude włosy. Potem pani Agata zaprasza do drugiej zabawy – w kolorowe uczucia. Kładzie na podłodze karteczki w różnych kolorach i prosi by każdy wybrał taki kolor lub kolory, które pasują do jego dzisiejszego nastroju. Gdy już wszyscy mają tyle kartek ile chcą, można opowiedzieć o tym, co i dlaczego się wybrało. Zaczyna pani Agata. Pokazuje pomarańczową kartkę. To znak, że cieszy się ze spotkania z nimi, fioletowy kolor skojarzył jej się dziś z ciekawością. A ona jest bardzo ciekawa, kim są jej nowi uczniowie.
Na koniec jest trochę granatowego koloru obaw, jak ten rok szkolny się potoczy. Ale fajna zabawa! Jest wielu chętnych, by do niej dołączyć. Gabrysia mówi, że wybrała żółtą kartkę, bo lubi ten kolor i jak go widzi to się cieszy, a teraz właśnie jest radosna; Tomek opowiada, że zielony to kolor boiska piłkarskiego, a jemu właśnie bardzo chce się biegać; Karol stojąc z czerwoną kartką przyznaje, że jest zły, że musiał włożyć koszulę; Julce niebieska kartka skojarzyła się z ulubioną poduszką, a wszystko przez to, że chce jej się spać, bo w wakacje wstawała znacznie później.
Tak, wstawanie nie jest łatwe, ale Pola zrywa się na lekcje zanim jeszcze zadzwoni budzik. Z dumą niesie spakowany plecak. Kilka razy sprawdzała, czy ma w nim wszystko, co potrzebne. A rano mama dołożyła jeszcze śniadaniówkę ze smakowicie wyglądającymi przekąskami.
Piotrek nie jest aż tak podekscytowany. Szkoła to nic nowego, choć nie był tu od pół roku i widzi, że niektórzy bardzo się zmienili. Są wyżsi, mają dłuższe, a inni – krótsze włosy. Nowy jest plan i kilka nieznanych dotąd przedmiotów. Niby wiele słyszeli, że czwarta klasa to nie przelewki, ale bardziej interesuje ich teraz nowy kolega i chcą go jak najszybciej poznać.
Ma na imię Michał. Niedawno przeprowadził się tu z innego miasta, więc nikogo jeszcze nie zna. A właściwie nie znał do tej pory, bo szybko znajduje z Piotrkiem i jego kumplami, Olkiem i Kubą, wspólny język. Rozmawiają i żartują, jakby znali się od lat. Trochę szkoda, że nie będzie mógł z nimi jeździć na rowerach i hulajnodze, bo porusza się o wózku, ale coś na pewno wymyślą, żeby spędzać razem czas po lekcjach. W szkole zresztą też. Umawiają się, że będą się zmieniać w ławkach tak, żeby raz na jakiś czas, każdy siedział z każdym. Choć jeśli w czasie lekcji będzie im tak wesoło, jak na przerwie, to plan stanie pod znakiem zapytania.
Nauczyciele nie przepadają za chichotami i rozmowami na lekcji. I niektórym uczniom też najlepiej pracuje się w kompletnej ciszy. A Piotrek – odwrotnie. Zauważył, że gdy ma tylko siedzieć i słuchać, trudno mu o skupienie i bywa, że odpływa myślami w dal. Tak jak w ubiegłym roku. Był akurat poniedziałek, a dzień wcześniej POGodni wybrali się na spotkanie z podróżnikiem Mateuszem Waligórą, który dokonał niezwykłego wyczynu – jako pierwszy w historii przeszedł samotnie pustynię Gobi – w ciągu 58 dni pokonał 1785 km!
Siedząc w klasie, Piotrek patrzył na wiszący na ścianie kalendarz ze zdjęciem piasku i kilka chwil później był już daleko. Przemierzał pustynne bezkresy w upalnym słońcu. Jak okiem sięgnąć nic tylko piasek, piasek, piasek. Rozgrzany, parzył w stopy i chrzęścił przy każdym kroku. Wirując na wietrze, wciskał się w oczy, usta, do nosa. Nieprzyjemne uczucie. I to narastające pragnienie i uporczywe myśli o choćby jednym łyku wody. Czy to, co widać w oddali, to może oaza? A tam? To przecież karawana wielbłądów. Wyraźnie słychać głosy jeźdźców! Jeden z nich jest już przy nim, szarpie go za ramię, woła po imieniu! Skądś zna ten głos!
– Chłopie, pobudka!
– Pobudka? – czy to jakaś fatamorgana? Nie, chyba nie, to Olek szturcha go w łokieć i mówi, że pani zaraz się zorientuje, że Piotrek zasnął. A więc to był tylko sen?!
Piotrek uśmiecha się na wspomnienie tamtej drzemki sprzed roku. Coś takiego nie zdarzyło mu się chyba nigdy. Kto by pomyślał, że spotkanie z podróżnikiem może mieć takie konsekwencje!
Po powrocie do domu szuka w internecie artykułów, by przypomnieć sobie szczegóły samotnej przeprawy Mateusza Waligóry przez pustynię Gobi. Przy okazji trafia na informację, że podróżnik szykuje się do kolejnego wyzwania – tym razem będzie to przejście z południa na północ Polski, wzdłuż Wisły. Brzmi mniej egzotycznie niż Australia, ale tylko na pierwszy rzut oka.
Przecież Piotrek sam się przekonał, ile ciekawych i ekscytujących rzeczy można przeżyć nie wyjeżdżając bardzo daleko, i ile wyzwań napotyka taki poszukiwacz przygód jak on, czy Pola. Piotrek właśnie stoi przed kolejnym – pracą domową z polskiego! Ma napisać wypracowanie na temat – moja wakacyjna przygoda. I głowa mu już pęka – bo cóż teraz począć? Którą wybrać?
***
Autor tekstów opowiadań: Katarzyna Puchalska
Czyta: Katarzyna Puchalska
Autor zdjęć: Katarzyna Suśniak
Autor muzyki: Karumi Steel
Projekt i wykonanie laleczek: ZręczneLudki