Pola i Piotrek – W puszczy, w lesie

Piotrek obejrzał niedawno film Władca Pierścieni. Zachwycił go świat elfów. Zamglony las, wysokie drzewa, królestwo w ich koronach. Pięknie to wyglądało. Teraz uczy się trochę języka elfickiego, szuka różnych ciekawostek i informacji – o Tolkienie, o Śródziemiu, o kulisach powstawania filmu. Sprawdza też obsadę. Co chwila przybiega do rodziców upewnić się, czy dobrze wymawia amerykańskie nazwiska aktorów.

Królowa Elfów, L i v T y l e r? – literuje powoli.

Tutaj możecie posłuchać tej opowieści – czyta Katarzyna Puchalska

Liw Tajler – mówi mama, a gdy Piotrek zaczyna po raz kolejny zachwycać się leśnym królestwem elfów, Pogodnym Rodzicom świta w głowie pewien pomysł. Może by tak wybrać się do puszczy albo do lasu? A skoro tak, to od razu pojawia się kolejna myśl, a właściwie kolejna osoba – wujek Łukasz. Nikt lepiej nie opowiada o tajemnicach drzew, zwierząt, roślin. Sypie opowieściami jak z rękawa, jakby sam był jednym z elfów i znał tajny język przyrody! Czy zgodzi się pojechać z Pogodnymi na wycieczkę? Owszem, zgadza się, ale namawia nie tylko na kilkugodzinny spacer w ciągu dnia, ale i… nocleg w środku puszczy! Gdyby ktoś widział teraz Pogodną Rodzinkę, pomyślałby chyba, że wszyscy połknęli coś o zaskakującym smaku, trochę gorzkim, trochę kwaśnym. Z drugiej strony, jeśli z kimś przeżyć taką przygodę, to na pewno najlepiej właśnie z wujkiem Łukaszem!
A zatem postanowione – spędzą dwa dni w lesie!

Pogodna Mama uśmiecha się na samą myśl. Uwielbia wysokie drzewa, leśny zapach, ciepłe światło słońca przenikające przez liście. Ostatnio dowiedziała się, że istnieje na to zjawisko nawet specjalna nazwa w języku japońskim – komorebi. Zdaniem Piotrka, jest jeszcze dziwniejsza niż nazwiska amerykańskich aktorek i aktorów. A mama już rzuca kolejnym terminem po japońsku – shinrin-yoku – kąpiele leśne. I nie chodzi tu o szukanie leśnych jeziorek i pluskanie się w nich, ale o spacer wśród drzew, w którym zanurzymy się cali i zaangażujemy wszystkie zmysły – dotyk, smak, słuch, wzrok i węch. Ma to podobno zbawienny wpływ na zdrowie człowieka.

O kłopotach zdrowotnych i sposobach ich leczenia, ani Pola ani Piotrek słuchać nie lubią. Jeśli mama chce w lesie dbać o zdrowie i się kąpać, nie mają nic przeciwko temu. Oni jednak chcą zadbać przede wszystkim o dobrą zabawę! Są bardzo podekscytowani. Jeszcze nigdy nie nocowali pod namiotem. A pod namiotem w środku lasu tym bardziej nie! Z wielkim zaangażowaniem uczestniczą w pakowaniu odpowiedniego ekwipunku. Poza ubraniami to śpiwory, mała kuchenka gazowa, jedzenie (które gdy tylko jedzie się na wycieczkę zaczyna się nazywać prowiantem!), worki na śmieci, łopatka – podobno bardzo potrzebna, latarka. Wszystko według instrukcji wujka. Chodzi o to, by bagaż nie był zbyt ciężki, ale też, by było w nim wszystko, co potrzebne. Wujek wybiera też miejsce wyprawy. To nieodległy las, w którym można legalnie, czyli zgodnie z prawem, biwakować.

Zależy mi, żebyśmy wszyscy pamiętali o Leave No Trace – mówi wujek Łukasz.

Piotrek nie jest pewien, co wujek ma na myśli, mimo, że w szkole ma już lekcje angielskiego. Pola też liczy na to, że wszystko zaraz się wyjaśni. Co to za “Liw Nołtrejs”? Czy to znowu jakaś amerykańska aktorka? I dlaczego to tak ważne, aby pamiętać o niej akurat teraz, w wakacje, w środku lasu? Może też grała królową elfów w jakimś filmie? – Pola i Piotrek patrzą na siebie zdezorientowani. Piotrek postanawia zapytać. Przecież jest w porządku nie wiedzieć i chcieć się dowiedzieć. A pytanie tych, którzy wiedzą, to jeden ze sposobów na zdobycie informacji. W tym momencie chyba nawet najlepszy, zważywszy, że pobliżu nie ma ani półki z encyklopedią, ani zasięgu internetu. Pyta więc dlaczego trzeba pamiętać o tej, jak jej tam Liw Nołtrejs. Okazuje się, że to wcale nie amerykańska aktorka, tylko idea – Leave No Trace (czyt. liw noł trejs), która mówi o tym, żeby człowiek nie zostawiał śladów w środowisku naturalnym. Albo zostawiał ich najmniej, jak to tylko możliwe. Chodzi o szacunek do przyrody i troskę o nią.

Wujek wyjaśnia, że to idea znana na całym świecie, i dotycząca każdego, kto obcuje z przyrodą. Zawiera się w siedmiu punktach. To naprawdę nie tak dużo, da się zapamiętać! – myśli Piotrek. A że ostatnio fascynuje go rap, już szuka w głowie rymów, które ułożyłyby się w piosenkę o Leave No Trace. Może coś takiego?

śladu nie zostawiaj w lesie człowieku,
będą tu widoczne jeszcze przez pół wieku

Po wąskich, wydeptanych już ścieżkach idą gęsiego (choć w lesie może mówi się “wilczego”?), gdy ścieżki nie ma, rozpierzchają się, by nie wydeptywać nowej. Czasem słychać trzask łamanej pod butem gałązki, czasem noga trafia na miękką wyściółkę mchu. Wujek zauważa jagodzisko. Ileż tu krzaczków! A na każdym z nich – małe czarno fioletowe kuleczki jagód. Aż ślinka cieknie. Ale Pogodni Rodzice nie pozwalają jeść prosto z krzaka. Owoce trzeba koniecznie umyć. Na szczęście w bidonach jest spory zapas wody! Co za uczta!

A po uczcie – jak to czasem bywa, wujek szuka ustronnego miejsca i oddala się z łopatką – saperką za krzaczki. I już się wyjaśnia, dlaczego jest ważna w ekwipunku leśnego trapera. Wykopujemy dołek- toaletę, korzystamy i zasypujemy go, by nie zostawiać śladów. No Trace.

Zwierzęta chyba nie wiedzą o tej zasadzie – komentuje Piotrek wpatrując się w duże kulki leżące na ziemi. Od razu domyśla się, że to czyjaś “dwójka”. Wujek potwierdza. A czyja? Dla Poli i Piotrka to dość dziwne tak stać i wpatrywać się w kupę. Ale skoro właśnie tak zachowują się leśni detektywi i prawdziwi tropiciele zwierząt, to cóż począć. Stoją i patrzą. I myślą, kto mógł je tu zostawić. Kulki są bardzo duże, więc pewnie to ślad po dużym zwierzęciu. Zgadza się – to odchody łosia. Trafiają na nie kilka razy. Niestety na samego łosia nie. Potem natrafiają na inne kulki, znacznie mniejsze – wujek rozpoznaje w nich ślady sarny. A te inne, nie kuleczkowate tylko podłużne są podobno pozostawione przez lisa.

Od dziś będę chyba wybitnym kupologiem! – komentuje Pola i zawadiacko się przy tym uśmiecha, patrząc na mamę i tatę. Jak dotąd podobne rozmowy nie fascynowały Pogodnych Rodziców. A już na pewno nie byli im przychylni w czasie wizyt i posiłków z gośćmi. Wygląda jednak na to, że w lesie jest inaczej i można mówić słowo kupa tyle razy, ile się tylko chce 🙂 Ale obecność zwierząt można rozpoznać też inaczej – po tropach, czyli odciskach “stóp”. Wujek odnajduje ich całe mnóstwo – łosia, ale też sarny, borsuka i zająca. Wiadomo, wujek od razu potrafi je rozpoznać. Pokazuje też miejsce żerowania dzików i sporą błotnistą kałużę. To babrzysko, czyli leśna łazienka.

Mamo, chyba czas na leśną kąpiel – śmieje się Piotrek i już chce wbiec do błota, ale wujek go powstrzymuje mówiąc, że to miejsce dla jeleni i dzików. I choć Pola przekonuje wujka, że Piotrek często zachowuje się, jakby był zupełnie dziki, wujek trwa przy swoim. – To ważny dla zdrowia zwierząt leśny salon piękności i nie będziemy go psuć ludzkim smrodkiem 🙂
Dobre sobie, ludzki smrodek – myśli Piotrek, gdy wujek zachęca go do powąchania znajdujących się przy babrzysku drzew, o które ocierały się dziki i jelenie. Jak w takim razie nazwać to? Uuuh, to trudne doświadczenie dla wrażliwego nosa Piotrka.

Oddala się i oddycha głęboko, wciągając w nozdrza o wiele przyjemniejszą żywiczną woń lasu. A ponieważ zrobiło się późne popołudnie, czas wybrać miejsce na biwak. Udało się znaleźć świetną polanę, z mocnymi drzewami, na których można zawiesić hamaki, ale i z miejscem na zabawę i tymczasową kuchnię. Jest nawet plac zabaw! – Piotrek wskazuje niewielki uskok nieopodal. Świetne miejsce do skakania, ale też wdrapywania się po wystających korzeniach sosen. Gdy Pola znajduje w czasie zabawy patyk przypominający smoka, zaczynają szukać innych patyków o ciekawych kształtach. A z tych, które z niczym im się nie kojarzą, budują wysoką wieżę, podpisując ją szyszkami – Pogodna Warownia.

Są już dość zmęczeni, gdy rodzice wołają ich na kolację. Smakowicie pachną duszone kurki zbierane przez cały dzień, kiedy tylko zauważali wystające żółto pomarańczowe kapelusiki. Jedząc, dzieląc się wrażeniami z całodniowego spaceru, nie zauważają, kiedy robi się ciemno. I tak cicho… Jedne dźwięki milkną, ale w ich miejsce pojawiają się inne, nowe, nieznane, dziwne i trochę… straszne? (sowy pohukiwanie tutaj dać)… Dobrze, że rodzice są tak blisko. I wujek, który ze swojego hamaka zaczyna opowiadać różne leśne historie i legendy. Jego miękki, spokojny głos i kołyszący się hamak pomagają Poli i Piotrkowi zasnąć.

A rano? Pierwszym, co słyszą jest ptasi śpiew. Według wujka to kos albo drozd śpiewak zafundował im tę uroczą, choć wczesną pobudkę. Tata wpada na pomysł, żeby nagrać ten dźwięk i ustawić go sobie w telefonie jako budzik. Odrobina lasu na co dzień – może wstawało by się przyjemniej i chętniej?

Mimo wczesnej pory, wszyscy już wiedzą, że nie zasną, więc przeciągając się i ziewając, jedzą śniadanie i zaczynają zwijać obozowisko. Pola i Piotrek uważnie okrążają polanę, by upewnić się, że nie zostawili ani kawałka swojego śladu. Że wszystko, co przynieśli i czego używali zabiorą ze sobą.
Wieczorem, gdy są już w domu, mama wspomina coś o czarnych stopach dzieci i ich ogólnym umorusaniu.

Jesteśmy świeżo po kąpieli, mamo – z poważną miną odpowiada Pola. Przypominając, że zgodnie ze słowami mamy, chłonęła las całą sobą i wszystkimi zmysłami – wdychała piękny zapach, czuła niezwykły smaki jagód i kurek, dotykała i szorstkiej kory drzew i kłujących igieł sosny i miękkiego mchu, patrzyła na wszystkie kolory lasu i słuchała pieśni drozda, stukania dzięcioła i kukania kukułki. Czyli jestem świeżo po kąpieli – leśnej – podsumowuje.

A Piotrek przypomina, że przy babrzysku wujek wyraźnie mówił, jak ważna dla zdrowia jest warstwa błota na ciele.

Mama powołuje się jednak na ideę Leave No Trace – mówiąc, że w tym stanie Pogodne Dzieciaki zostawią chyba zbyt wiele śladów na podłodze, kanapie i pościeli. I powtarza za Piotrkiem…

śladu nie zostawiaj w pościeli człowieku,
będą tu widoczne jeszcze przez pół wieku

***

Autor tekstów opowiadań: Katarzyna Puchalska

Czyta: Katarzyna Puchalska

Autor zdjęć: Katarzyna Suśniak

Autor muzyki: Karumi Steel

Projekt i wykonanie laleczek: ZręczneLudki