Rowerowa wyprawa Poli i Piotrka

Pola i Piotrek jeżdżą po parku na rowerach. Gdyby mieli wskazać swoje ulubione sporty, obydwoje z pewnością umieściliby na liście jazdę na dwóch kółkach. Trudno im uwierzyć, że kiedyś potrzebowali dodatkowych dwóch po bokach, by utrzymać równowagę. Teraz wydaje się to takie naturalne. Wsiadasz i jedziesz. Piotrek jeździ nawet bez trzymanki! Jak to robi? – pozostaje dla Poli zagadką. Jej to zupełnie nie wychodzi. I żadna to pociecha, że mamie i tacie też nie. Brat próbuje też różnych innych tricków. Kiedy raz udało mu się podnieść przednie koło w czasie jazdy, i zachwycony dopytywał, czy wszyscy patrzyli i czy widzieli jego wspaniałe “wheelie”, przechodząca obok starsza pani powiedziała, że owszem, ale wolałaby nie widzieć, bo robi jej się od takich widoków słabo. Gdyby ta pani zobaczyła, co oni wyprawiają z kolegami, gdy spotykają się na placu przy boisku i ćwiczą sztuczki na rowerach i na hulajnogach!

Tutaj możecie posłuchać tej opowieści – czyta Katarzyna Puchalska

Rodzice też wolą na to nie patrzeć i często proszą Piotrka, by nie szarżował i dbał o swoje bezpieczeństwo. Oczywiście zawsze ma kask a na hulajnodze dodatkowo komplet ochraniaczy. Przewrócił się wiele razy. Ma siniaki na nogach, na co rodzicom trudno czasem patrzeć, ale nie zabraniają, bo widzą, że Piotrek bardzo to lubi i wkłada dużo serca, czasu i zaangażowania w opanowanie nowych umiejętności. I nie poddaje się. Czasem wiele razy próbuje zanim cokolwiek się uda. Widzą i wiedzą, że to jego pasja.

Teraz w parku jadą spokojnie, bez szaleństw. Trzeba uważać na pieszych, zwłaszcza na małe dzieci biegające i pojawiające się nie wiadomo skąd. Jadą z Polą równym tempem za rodzicami, ścieżką rowerową.
To chyba wujek Marcin – woła Piotrek do rodziców i wskazuje nadjeżdżającego z naprzeciwka rowerzystę. Podobnie jak oni, jest w kasku, ale oprócz tego ma specjalne spodenki i bluzkę.

Okazuje się, że wujek wraca z pracy. Ta informacja robi na Pogodnych Rodzicach wrażenie. Przecież to 40 kilometrów w jedną stronę! Czyli łącznie 80 km!!! Taki dystans przejechać rowerem! I to pod presją czasu! Rodzice podsumowują to krótkim “wow”.

Wujek Marcin mówi tymczasem, że to nie takie trudne, i że niekiedy pomaga sobie pokonując część dystansu pociągiem. A widząc, że Pogodni też lubią jazdę na dwóch kółkach, proponuje weekendową wyprawę rowerową. Widząc ich niepewne miny, uspokaja, że ma na myśli bardzo spokojny, przyjemny rodzinny wyjazd a nie wyścig pokoju.

Następnego dnia plan wyjazdu jest gotowy.
Ekipa – 8 osób – Pogodni w pełnym składzie a także ciocia Kasia, wujek Marcin i ich synowie – Emil i Mikołaj.
Dystans do pokonania – po 25 kilometrów dziennie.
Nocleg – w zarezerwowanym już domku.
Bagaże – w sakwach, co oznacza, że trzeba zabrać ze sobą najmniej, jak to możliwe, ale też wszystko to, co potrzebne. Ubrania, ale także coś do zabawy, żeby w czasie postojów się nie nudzić – biorą więc karty, zeszyt, ołówki.

Kryterium wyboru jest jedno – to, co biorą ma być jak najmniejsze i jak najlżejsze. Na dłuższe wyprawy wujek zabiera czasem przyczepkę, zwłaszcza, kiedy potrzebne są karimaty i namiot, ale tym razem sakwy wystarczą. Na rowerach Poli i Piotrka też przyczepione zostają niewielkie torby mocowane do kierownicy i obowiązkowo bidon, żeby w czasie jazdy mogli pić bez przystanków.

To, czego nie da się zaplanować, to pogoda. Oczywiście najlepiej by było, gdyby nie padało, ale z drugiej strony, jak mawiają Norwegowie “nie ma złej pogody, są tylko nieodpowiednie ubrania”. Dlatego do bagażu trafiają lekkie przeciwdeszczowe kurtki.

Jak to dobrze, że je wzięli! Przydają się już pierwszego dnia po południu i chronią wszystkich przed totalnym przemoczeniem. Deszcz zaczyna padać, gdy do zarezerwowanego na nocleg domku mają jeszcze 6 kilometrów. To nie tak dużo, gdy jest piękna pogoda. Ale w strugach coraz bardziej intensywnego i zacinającego deszczu wydaje się to dystansem nie do pokonania. Co gorsza, z oddali słychać grzmoty, a oni są wśród drzew. W czasie burzy lepiej ich unikać!

Na szczęście zagajnik po chwili się kończy, a tuż za nim – co za ulga! widać zadaszoną wiatę przystankową. Chowają się pod nią w samą porę, bo po chwili rozpętuje się naprawdę potężna burza i ulewa. Słońce zniknęło za granatowymi chmurami, zrobiło się ciemno, słychać grzmoty, co jakiś czas niebo przecina potężny błysk. Spektakularne widowisko. Dzieciaki patrzą to w górę, to w dół, bo tu też dużo się dzieje – woda zamieniła drogę w potoczek, na powierzchni kałuż tworzą się wielkie bąble. Pola i Mikołaj co chwila wystawiają a to ręce, a to nogi (bez butów i skarpet) spod wiaty. To nawet przyjemne tak moknąć. A gdy burza się kończy – co na szczęście następuje po zaledwie 15 minutach – cała czwórka młodszych rowerzystów wychodzi pobiegać w kałużach na bosaka. Ekologiczny park wodny! Woda jest ciepła, były bąbelki – jak w jacuzzi! Wygląda na to, że tym razem dorośli nie zamierzają mówić nic w rodzaju “tylko się nie zamocz”, “uważaj, żeby się nie pobrudzić” – to kolejne ciekawe zjawisko 🙂

Wieczorem, gdy mokre ubrania się suszą, odkrywają w domku mini magazynek sportowy i od razu, choć zmęczenie daje już o sobie znać – robią z niego użytek- grają w badmintona i w piłkę nożną – Mikołaj jest jej wielkim fanem, trenuje nawet w klubie, potem w siatkówkę, która jest z kolei pasją Emila, a gdy robi się ciemno wchodzą do kuchni i tam rozkładają planszę Chińczyka. Śmieją się i rozmawiają do późna.

Następnego dnia plan podróży ulega zmianie. A wszystko za sprawą przypadkowego znaleziska. Obok ścieżki Piotrek zauważa czarny przedmiot. Podobny do portfela taty. I faktycznie jest to portfel. Z pieniędzmi i dokumentami. Kierują się od razu na komisariat policji w, by tam je zostawić.

Uczciwi znalazcy, super! – policjantki chwalą za – jak to określają – “obywatelską postawę”. Jak się okazuje doskonale znają właściciela portfela. Zachęcają, by Pogodni osobiście wręczyli mu zgubę, ponieważ Pan Jan Gwiazda jest niezwykłym człowiekiem – lokalnym rzemieślnikiem i artystą i sugerują, że spotkanie z nim warte jest małej zmiany wakacyjnych planów. A widząc zaciekawione spojrzenia dzieciaków rozglądających się po posterunku, policjantki proponują krótkie zwiedzanie. Piotrkowi oczy błyszczą z podniecenia. To będzie hit, jak opowie kolegom, że w trakcie wakacji zwiedzał posterunek policji.

W czasie, gdy pani Ania, a właściwie nadkomisarz Anna idzie zadzwonić do pana Gwiazdy, druga policjantka – młodsza aspirant Karolina prowadzi ich do stojącego przed posterunkiem motocykla! Sztos – Emil mruczy pod nosem z uznaniem. W dodatku okazuje się, że mogą usiąść na motocyklu i zrobić sobie kilka zdjęć. Jak to dobrze, że Piotrek znalazł ten portfel. I że pan Gwiazda go zgubił. Ileż atrakcji by ich ominęło!

Na pożegnanie policjantki niemal zasypują ich upominkami – pani Karolina (ach jak trudno jest przyzwyczaić się to tych policyjnych stopni!) wręcza dzieciom odblaskowe kamizelki, a rodzicom odblaskowe opaski, które można przyczepić do odzieży lub plecaków. A nadkomisarz Anna wspomina, żeby pamiętali o przestrzeganiu zasad bezpieczeństwa i zachowaniu szczególnej ostrożności podczas jazdy rowerem zarówno po drodze jak i ścieżkach rowerowych, które czasem niespodziewanie się kończą.

Jazda w kasku to podstawa, ale ważne jest też, aby nie zakładać słuchawek i nie słuchać muzyki, ani nie korzystać z telefonu komórkowego podczas jazdy – dodaje policjantka. To bardzo rozprasza i sprawia, że możemy nie usłyszeć na przykład ostrzegawczego klaksonu samochodu. Policjantka ma nadzieję, że kamizelki pomogą im być widocznymi na drodze i bezpiecznie dojechać do celu podróży. Życzy im udanych i bezpiecznych wakacji.

Drogę do pana Gwiazdy wskazuje im policjantka Karolina, która akurat skończyła służbę i również rowerem wraca do domu, akurat obok jego pracowni. Mężczyzna w ramach podziękowań za odnaleziony portfel (a w nim dokumenty, karty, pieniądze), proponuje, by każdy wybrał sobie jakiś upominek. Dorośli oponują, ale gdy pan Gwiazda wylicza, ile by stracił, gdyby portfel się nie odnalazł, ulegają namowom. Tym bardziej, że wszystko ich zachwyca. I ceramiczne cudeńka pana Jana i maskotki stworzone na szydełku przez jego córkę Iwonę. Cudowne lalki, misie, zajączki.

O ileż lepiej mieć taką pamiątkę, wyjątkową, niepowtarzalną, stworzoną przez człowieka, niż jakąś taśmową produkcję z odległej fabryki – komentują dorośli. Słuchają opowieści o glinie, o szkliwieniu, oglądają piec i wszystko, co jest wystawione na półkach pracowni. Pola wybiera magnes z motylem. Piotrek taki z herbem i nazwą miasteczka, a Emil i Mikołaj zatrzymują się przy zawieszkach na choinkę. Wybierają gwiazdkę i serduszko. Rodzice po miseczce na rodzynki, orzechy, owsiankę a wujek z ciocią dwie małe filiżanki kawowe. Pan Jan proponuje, by je od razu wypróbowali, zaprasza na – jak mówi – skromny poczęstunek, kawę, herbatę i lemoniadę na tarasie. Chętnie by skorzystali, ale gdy patrzą na zegarek, łapią się za głowę – jeśli mają zdążyć na pociąg, to muszą już wyruszać w drogę. Żegnają się w pośpiechu, pakują upominki, zakładają kaski, kamizelki i opaski odblaskowe od zaprzyjaźnionych policjantek i w zwartym szyku, jeden za drugim, jadą ku stacji kolejowej. Docierają zdyszani, ale na czas!

A potem miarowy stukot pociągu, krajobrazy przesuwające się za oknami. Pola ma wrażenie, że tak samo przesuwają się obrazy w jej głowie – bolące od pedałowania nogi, pioruny, kałuże i tęcza po burzy, niebieski chrząszcz w trawie, ceramiczny motyl pana Jana i szydełkowy miś jego córki.

Wyjmuje kartkę i zaczyna to wszystko rysować. Dołącza się mama i rysuje na tej samej kartce komara. Tata – dziurawą dętkę, którą wymieniał w trasie, ciocia Kasia śmiejące się serce – bo tak było miło i wesoło, Piotrek – czarny portfel, Emil – wyjącą syrenę motocykla, a wujek Marcin rowerowy licznik i lotkę badmintona, bo gra z Pogodnym Tatą sprawiła mu wiele radości.

Nic więcej nie narysują, bo kartka wspomnień jest już pełna. A głowy i serca? Nie… tam się zmieści o wiele więcej.

***

Autor tekstów opowiadań: Katarzyna Puchalska

Czyta: Katarzyna Puchalska

Autor zdjęć: Katarzyna Suśniak

Autor muzyki: Karumi Steel

Projekt i wykonanie laleczek: ZręczneLudki